Minęło zaledwie kilka dni od naszego wspólnego rowerowania na "Trójprzymierzu" w Soczewce, a znowu spotkaliśmy się by miło spędzić czas ze sobą. Tym razem wszyscy zainteresowani członkowie Klubu 10 Rowerów (z nową opcją ośmiu gwiazdek) przyjechali do gminy Zbrosławice- a konkretnie do Kamieńca. Gospodarzami tegorocznego zjazdu kluby byli Grażynka, Zosia i Antoś. Zakwaterowani zostaliśmy w domu jednej z bliźniaczek państwa Gorczyńskich- i to był strzał w przysłowiową "10". Wszyscy rozlokowani w pokojach, ogromny rodzinny stół w kuchni, garaż na rowery i ogródek na grilla....cóż więcej chcieć- rewela!!!!. Zwiedzanie Śląska rozpoczęliśmy w poniedziałek. Tego dnia jedynie Dzidek miał pecha, bo złapał jak to się mówi po Śląsku-"pane" i to zaraz na początku trasy, co trochę opóźniło wycieczkę. Mimo lekkiego opóźnienia tego dnia pod rowery poszły kolejno: Kopiec Wyzwolenia w Piekarach Śląskich, Pałac Kawalera w Świerklańcu, Izba Regionalna w Radzionkowie, aleja klonowa, Kopalnia Srebra i Skansen Parowozów, Hałda Popłuczkowa zwana przez mieszkańców Czerwoną Górą, Dolomity(kamieniołom),stok narciarski Blachówka( Sucha Góra). Taki ambitny pan wykonaliśmy, że nie było już sił na grillowanie. Wtorek miał być luzacki, bo zarezerwowane były jedynie bilety do Sztolni Królowa Luiza w Zabrzu- czyli po prostej linii odległość 10 km i chyba dlatego Dzidek zauważył po kilometrze przejechanej drogi, że zapomniał baterii do roweru (dostrzegł brak baterii pod pierwszym wzniesieniem i w porę zawrócił na bazę) !!!! Ale droga okazała się tak kręta, że ogólnie nakręciliśmy ponad 50 km. Ale tak to bywa- zwiedziliśmy najpierw Szyb Macieja, Park Wodny i wcześniej zapowiedzianą Sztolnię. Hitem tego dnia był objazd z przewodniczką ze Sztolni- koleżanką Jagodą autokarem po Zabrzu, zakup kopalniaków no i wspaniale przygotowane na obiad flaki, które skosztowaliśmy w domu Antosia i Grażynki. Po takim dniu, po powrocie do domu wszyscy zasiedli jedynie do piwkowania przy rodzinnym stole. Środowa wycieczka była przygotowana przez Zosię, która postanowiła przeciągnąć nas po swoim rodzinnym mieście, czyli Bytomiu. Na początku zwiedziliśmy Zespół Zabytkowy Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Bytomiu Miechowicach. Przemieszczaliśmy takie obiekty jak: Kościół, Ostoję Pokoju, Ciszę Syjomu, Starą Plebanię , Cmentarz z grobem Ewy Von Tiele-Winkler i Domek Matki Ewy. Ewa była córką magnata przemysłowego, której działalność obejmowała pomoc potrzebującym w różnym wieku-sierotom, chorym, bezdomnym, ubogim, uchodźcom, więźniom i samotnym. Kolejną niespodzianką były odwiedziny Tadzia z klubu "Catena", który postanowił dosłodzić nas słodkimi smakołykami. Po zwiedzaniu Miechowic podjechaliśmy do dzielnicy Bobrek, by zobaczyć stare "FAMILOKI" a w Kol. Zgorzelec nowe po renowacji "FAMILOKI". Po drodze na Żabie Doły (zespół przyrodniczo krajobrazowy w Chorzowie) mieliśmy znowu dłuższy przystanek ....no powiedzmy na posiłek, bo Dzidek znowu złapał "pane"- dętka została znowu klejona, a dzielny Antoś miał co robić. Kolejną "panę" tego dnia złapał i Marek, ale w tym przypadku poszło szybko, bo miał zapasową nową dentkę. W drodze powrotnej wszyscy zlotowicze podjechali do domu Zosi, która zaprosiła na obiad- grochówka była super i bardzo szybko znikała z talerzy....... oj niestety ciężko się wracało do Kamieńca. W czwartek Zosia "przeciągnęła" wszystkich przez Pałac w Rybnej, Miasteczko Śląskie, Zalew Nakło-Chechło, Tarnowskie Góry, Sztolnię Czarnego Pstrąga i Pałac w Starych Tarnowicach. W sumie zrobiliśmy tego dnia ponad 60 km, ale warto było, gdyż Dzidek zaprosił wszystkich na lody, a na rynku w Tarnowskich Górach piliśmy pyszna gorącą czekoladę serwowaną za damo. Piątkowa wycieczka wiodła przez piękne żółte pola rzepakowe- do miejscowości Wielowieś, gdzie zwiedziliśmy Skansen i Cmentarz żydowski. Następnym przystankiem był Zamek w Toczku a w drodze powrotnej obejrzeliśmy dwa drewniane kościoły: św. Wawrzyńca w Zachorzewicach i Michała Archanioła w Księżym Lesie. Ten dzień z pewnością zapamięta Marek, gdyż był to jego pechowy dzień- najpierw złamał jedną parę okularów a później zgubił kolejną. Dodatkowo bardzo "sponiewierał" wszystkich wiatr, który towarzyszył w drodze powrotnej wiejąc w twarz, Dobrze przynajmniej, że po powrocie z trasy wreszcie udało się zrobić na ogródku grilla i posmakować karkówkę, kiełbasę i ogórki małosolne. Ostatnią wycieczką tego turnusu była sobotnia wyprawa do Gliwic. Po drodze zajrzeliśmy do Pałacu i Kościoła w Szałszy oraz odpoczęliśmy przy radiostacji gliwickiej. Grażynka i Antoś jako że pomieszkiwali w Gliwicach zrobili objazd miasta i pokazali nam przepiękny Rynek oraz Zamek, który niestety był zamknięty przed południem. Ale za to spontanem pojechaliśmy na lotnisko szybowcowe, gdyż akurat tego dnia odbywały się tam pokazy szybowców. Jak przystało na rowerzystów objechaliśmy całe lotnisko i powoli poprzez parki gliwickie powróciliśmy do naszej bazy w Kamieńcu. No i cóż .....to byłoby na tyle o naszych wyprawach po śląskich miastach. Trzeba chylić głowy przed naszymi gospodarzami. Podziękować za bardzo ambitne wycieczki, super atmosferę i bazę zlotu. Dla wszystkich był to super tydzień- od niedzieli do niedzieli wspólne wycieczki, rozmowy i śmiechy. Kochani -nie ma to jak dobre towarzystwo i wspólne zainteresowania. Za rok spotkamy się w województwie świętokrzyskim, gdyż teraz kolej na zorganizowanie zlotu Klubu 10 Rowerów przez Renatę i Marka. Oj….oj…oj- będzie im trudno dorównać tegorocznej wyprawie zorganizowanej przez Zosię, Grażynkę i Antosia.