Sobotni ranek przywitał nas piękną pogodą a ugotowany żurek na śniadanko wszystkich bardzo ucieszył.
Ale samym odpoczynkiem rowerzysta nie żyje, więc ruszyliśmy pokręconą troszkę drogą do dawnego sztetla-Chmielnika, aby uczestniczyć w spotkaniach z kulturą żydowską. Rynek i Synagoga tętniły życiem: turyści mogli próbować koszernych potraw, więc i my kosztowaliśmy oryginalną macę oraz popijaliśmy żydowskim napojem na bazie mięty, rodzynek, cynamonu i jabłek.....
Droga powrotna bardzo szybko minęła, bo każdy spieszył się by spróbować ( catering z własnej kuchni!!!!) przywiezionej przez Łukasza fasolki po bretońsku. Słusznej wielkości garczek fasolki został natychmiast zjedzony. Nie ukrywaliśmy zadowolenia, gdy jeszcze na stół dołożył "pępkową" flaszeczkę- każdy za zdrowie Nadii wypił przegryzając małosolnym ogóreczkiem i chlebem ze smalcem. Oczywiście wieczór był dokładną kopią poprzedniego, więc sami rozumiecie- znowu na śniadanie żurek okazał się strzałem w dziesiątkę !!!!!
W niedzielę do podstawowej grupy nocującej w Kaczynie dojechało jeszcze kilka osób i postanowiliśmy odwiedzić rezerwat Białe Ługi- wycieczkę oczywiście poprowadził Heniu- specjalista od tej trasy. Pomysł był fajny.... jedynie ta piaszczysta droga leśna wprawiła co niektórych w złość. No ale cóż: jeden za wszystkich-wszyscy za jednego !!!!! Rekompensatą za ten trudny niedzielny dzień był kociołek z ogniska zaserwowany na późniejszy obiadek ogniskowy......oczywiście nadal przy dźwiękach gitary !!!!
No a później to już niestety tylko odjazd uczestników zlotu.
A kolejna "rodzinna" impreza rowerowa - patrz kalendarz imprez!!!!!!!!!!!!
Kilka grzecznych fotek w zakładce FOTO