Bardzo zastanawialiśmy się, czy w ogóle dojedziemy do stacji PKP Tunel, bo wiadomo... pakuje się 11 osób z rowerami do pociągu relacji Ostrowiec Świętokrzyski-Kraków nie mając biletów na rowery (kasjerka oznajmiła, że nie sprzeda takich biletów bo nie może)!!!! I w tym miejscu należałoby się zastanowić nad obywatelskim czynem: mamy słynną masę krytyczną czyli "manifestę" o ścieżki rowerowe to może czas pomyśleć o godziwym traktowaniu rowerzystów w transporcie kolejowym???? Może takie pikiety dadzą do myślenia ludziom, od których zależą składy pociągów?? Bo przecież, aby zwiedzać rowerami przepiękną Polskę jakoś trzeba się przemieszczać.....
Ale tym razem nam się udało szczęśliwie dojechać do początku zaplanowanej trasy, więc reportaż zaczynamy!
Trasa zaplanowana została przez naszego geologicznego globtrotera- Andrzeja Wągrowskiego i jak zwykle była doskonale przemyślana- za co w pierwszej Warowni Jurajskiej ( rezerwat przyrody Smoleń i gotyckie ruiny zamku Pilcza od nazwiska właścicieli czyli Pileckich) .... został na wszelki wypadek zakuty w dyby. Zawsze to lepiej postraszyć apodyktycznie rządzącego na początku rajdu niż po jego zakończeniu!!!!!!
Wszyscy z zaciekawieniem spoglądali także na naszą DJ Dorotę, która w sklepie z pamiątkami w Smoleniu poczyniła zakup na okoliczność wejścia na najwyżej położoną cylindrycznie wieżę wysokości 16 m- wahała się co prawda pomiędzy zakupem wianka z woalką ale jednak czapka "Piotrusia Pana"wygrała.
Ostatnim ciekawym punktem przed dojazdem do SSM "Jura" w Olkuszu- poprzedzonym ciekawą i wcale nie monotonną trasą: góra-dół-góra-dół-góra-dół -góra....była Pustynia Błędowska.
Okazuje się, że to obszar 33 km kwadratowych lotnych piasków. My dojechaliśmy rowerami na super platformę widokową od strony wsi Chechło. Właśnie ta część pustyni obecnie służy jako poligon wojskowy, a w czasie II wojny światowej była poligonem niemieckiej Afrika Korpus. Tego dnia nie odbywały się żadne ćwiczenia wojskowe, może dlatego, że były tam "róże pustyni"???? .
W sobotę przejechaliśmy piękną Doliną Eliaszówki i tu wszystkim się podobało, bo był cały czas zjazd w dół. Dopiero ostry podjazd pod Klasztor OO Karmelitów i Sanktuarium MB Szkaplecznej w Czernie pokazał, że nie zawsze jest fajnie!!!! Na dłużej zatrzymaliśmy się także w Krzeszowicach- może dlatego, że wzrok naszych kolegów skupił się na zabytkowym samochodzie ustawionym na placu kościelnym. A wiadomo przecież, że panowie to jak małe dzieci...każdy "kigarowiec" chętnie zamienił środek lokomocji, by zrobić sobie pamiątkową fotkę. Ustawiła się nawet kolejka, bo kolegę Henia ciężko było wyprosić z tego pięknego autka.
Dzień był pełen niespodzianek..... bardzo miło wspominać będziemy "szybkie" spotkanie na leśnym parkingu nieopodal kolejnej Warowni Jurajskiej- Zamku Tęczyn, grupy Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego oddziału z Chrzanowa. Remigiusz (prezes zarządu) obdarował nas gadżetami klubowymi i zaprosił do wspólnego zdjęcia. Trzeba przyznać- bardzo miły gest!!!!
Ostatni wykład tego dnia wygłosił dla nas kolega Andrzej w kamieniołomie Miękinia, gdzie trzeba przyznać znowu bardzo długo podjeżdżaliśmy...ale nikt nie mówił, że będzie łatwo!
Dowiedzieliśmy się, że w okresie geologicznym-permie- towarzyszące ostatnim fazom ruchów tektonicznych zjawiska wulkaniczne spowodowały powstanie magmowych skał wylewnych: porfiru. Każdy uczestnik jak zwykle z zaciekawieniem przysłuchiwał się wykładowcy, bo nikt ( no może poza Mietkiem) takiej wiedzy geologicznej nie posiada. Po dokładnym spenetrowaniu kamieniołomu udaliśmy się już do Olkusza.... no ale wiadomo, że płasko nie było. Po dotarciu na miejsce noclegu okazało się, ze w kołach mamy 60 km.
Miłym zakończeniem dnia był kolejny wieczorek z DJ Dorotą, dzięki której nie trzeba będzie kosić trawy na terenie schroniska i miejsca do grillowania, bo została dokładnie wdeptana.....
Niedzielę rozpoczęliśmy dokładniejszym zwiedzaniem Olkusza i pojechaliśmy do ostatniej zaplanowanej Warowni Jurajskiej- Zamku w Rabsztynie, a przy okazji zwiedziliśmy Chatę Antoniego Kocjana- przedwojennego konstruktora lotniczego. Jeszcze tylko przystanek w Imbramowicach przy Sanktuarium Męki Pańskiej i Klasztorze Sióstr Norbertanek, a następnie ostatnia "prosta" na malutką polną stację PKP w Smrokowie.
I znowu wielka niewiadoma.... pozwolą nam zapakować 11 rowerów do pociągu???..... tylko " kigarowskie gwiazdeczki" z ładnymi nogami nie obawiały się rozwiązania tej kwestii.
Oczywiście w zakładce FOTO są umieszczone zdjęcia ze "Złotych Liści", które pozostają już w tylko w pamięci uczestników.....