Połowa lekko zimowego stycznia 2018 i góra 375 n.p.m., to jednak nieliche wyzwanie
dla piątki rowerzystów z klubu„Kigari”.
Wszak nie jest łatwo wwieź na taką górę pół tony: sprzętu, „masy
mięśniowej”, zapału, zwątpienia i czego tam jeszcze. Tym bardziej, że
zaplanowaliśmy wjazd bez butli tlenowych i praktycznie bez aklimatyzacji! Dość
powiedzieć, że udało się stanąć na szczycie 14 stycznia o godz. 1045
czasu lokalnego. Dużo w tym zasługi szefa naszej wyprawy – Andrzeja
Wągrowskiego, który w takich razach swoim zwyczajem powtarza: ”już niedaleko,
to tylko kilka metrów” itp. Jeśli ktoś myśli, że zjazd rowerem zimą z Otrocza do
Niestachowa, to sama przyjemność - ma rację, lecz tylko połowicznie. Bo to
rzeczywiście przyjemność, ale bynajmniej nie „sama”, bo w towarzystwie
głębokich zamarzniętych kolein, wyżłobionych przez quadowych barbarzyńców.
Andrzej, który jest „rasowym” terenowcem, nie byłby sobą, gdyby nas jeszcze nie
przeczołgał po bagnistej, na wpół zamarzniętej łące, by na koniec dojechać w
słonecznych okolicznościach lekko ośnieżonej przyrody do Daleszyc. Tu w
programie zwiedzanie centralnej atrakcji daleszyckiego rynku – wypasionego
szaletu, gdzie można się ogrzać i pogadać z miejscowymi rezydentami...
Na koniec odezwa do naszych kigarowych koleżanek i kolegów pozostających zimą
w domowych pieleszach:
Szusuj zimą – mróz Cię siostro z lekka zarumieni, śnieg zaś sprawi,
że o ziemię bracie praśniesz, bo to jest zima właśnie!
Namawiali do zimowego dobrego i złego: Andrzej, Marek, Sławek, Staszek
oraz autor- Mietek.
Uwagi:
autorem tytułu jest Sławek.