sobota, 6 stycznia 2018

Krajobrazy antropogeniczne – relacja z wycieczki

Miło mi poinformować, że rozważamy realizację cyklu wycieczek tematycznych , których treść można określić pojęciem: krajobraz antropogeniczny. Świąteczny wyjazd 26 grudnia zainaugurował to przedsięwzięcie. Tym, co często różnicuje turystów, jest rodzaj preferowanego przez nich środowiska, jako obiektu zwiedzania. Trywializując: jedni lubią las, drudzy gotyckie katedry. Niewątpliwie krajobraz naturalny jest piękny, bo jego istotą jest harmonia – wynik skomplikowanych zależności między elementami środowiska przyrodniczego. W krajobrazie antropogenicznym, czyli przekształconym przez człowieka, te powiązania są zaburzone. Człowiek w relacji ze środowiskiem naturalnym jest z reguły „słoniem w składzie porcelany”. W konsekwencji krajobraz antropogeniczny bywa piękny, nijaki lub brzydki, w zależności ile człowiek tej „porcelany” wytłucze… 

Jednak niekwestionowanym walorem krajobrazu antropogenicznego jest to, że wyzwala różnorakie emocje - innymi słowy, można i podziwiać i ponarzekać…
W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia obejrzeliśmy dwa wytwory antropogeniczne: nieukończoną fabrykę tlenku glinu oraz czynne wyrobisko "KOWALA" - oba obiekty zlokalizowane w gminie Sitkówka-Nowiny.
Fabrykę tlenku glinu przypomniała nam informacja z Internetu /sł. klucz. „wyburzą starą fabrykę tlenku glinu”- strona zawiera ponadto 30 pięknych zdjęć obiektu/. Dobrze się stało, że nie dokończono tej inwestycji, ponieważ zakładana technologia produkcji, z surowców zawierających niewielką zawartość związków glinu, była bardzo szkodliwa dla środowiska. Zwłaszcza, że i bez tego gmina Sitkówka Nowiny wg raportu stosownej agendy ONZ z 1991r. została zaliczona do terenów o specyfice klęski ekologicznej. Nawiasem mówiąc, ta „specyfika” wyglądała m.in. tak, że jak rolnik kosił trawę, to kosa dzwoniła jakby kosił kamienie…
 Wprawdzie funkcja tej fabryki była jak z horroru, jednak przetrwała forma jest na swój sposób piękna… Charakterystyczny jest chociażby wpis na przywołanej wyżej stronie internetowej: „To gotowa architektura, monumentalna, pomnikowa do adaptacji. Współczesny, betonowy „loft” o konstrukcji  potężnej. Nikt nie wymyśliłby takich ścianek wspinaczkowych, filarów, lunaparku lub podłoża dla powojów...” To prawda - majestatyczne bramy, wyniosła kolumnada, zwieńczona betonowym okręgiem, przypominająca szkielet świątyni Sybilli, a wszystko udekorowane witalną zielenią. Nad tym górują dwa piękne, „ekologiczne” kominy. Ekologiczne, bo przecież nie zdążyły wypuścić żadnego żółtego świństwa… Trudno się dziwić takiej recepcji, zwłaszcza jak się na to patrzy po trzydziestu latach, w piękne słoneczne przedpołudnie…

Kolejny obiekt, to kopalnia górnodewońskich skał węglanowych, pracująca na potrzeby zlokalizowanej nieopodal cementowni. Z drogi asfaltowej do wyrobiska prowadzi szeroki podjazd z kruszywa, zakończony rozległym punktem widokowym. W perspektywie wspaniały widok na kopalniane tarasy, utworzone przez cztery poziomy eksploatacyjne. W najniższych poziomach czarnych margli, można podobno znaleźć piękne okazy głowonogów o metalicznym mosiężno-żółtym połysku, bo przeszły w stan skamieniałości przy udziale pirytu. Lecz my nie szukaliśmy skamielin. Oczyma wyobraźni patrzyliśmy na rozległe szmaragdowe jezioro, które przecież tu kiedyś będzie… 
 A podziwiali to wszystko, zimowi, rowerowi twardziele:
 Leszek,
 Sławek, 
Ryszard, 
Krzysztof
 oraz autor - Mieczysław Sobielga