wtorek, 7 maja 2019

Kigari jeździ wszędzie.....wg Mieczysława Sobielgi

 
W czasie, gdy klubowa awangarda Kigari świętowała rowerową majówkę na Trójprzymierzu, niektórzy z tej społeczności, mający trochę sybaryckie przyzwyczajenia dosiadali rowerów w mniej ekstremalnych warunkach. Tym razem wybór padł na Solec Zdrój i okolice. Trzeba przyznać, to wymarzone miejsce dla tych, co to lubią rowerowe przejażdżki na niezbyt długich dystansach, po terenie płaskim i równo wyasfaltowanym. Okolice chciałoby się powiedzieć „tego urokliwego miasteczka”  piękne, z tym, że ani to miasteczko, ani specjalnie urokliwe. Niewątpliwą zaletą Solca jest to, że jest Zdrojem oraz to, że można szybko z niego wyjechać, by znaleźć się wśród rozległych, podmokłych łąk, poprzecinanych wąskimi, dróżkami. Wszystkie bez wyjątku przykryte świeżym dywanikiem sponsorowanego asfaltu… Nie są bynajmniej drogami rowerowymi, są to zapewne rolnicze drogi technologiczne. To zresztą bez znaczenia, bo przez cały okres pobytu byliśmy jedynymi władcami tych szlaków. Konsekwencją płytkich wód gruntowych tych terenów są choćby dobrze odżywione bociany, donośne głosy zawieszonych skowronków, co rusz pikujące w dół myszołowy, czy leniwa z przejedzenia zwierzyna płowa. Po bokach rzeczonych dróżek, ciągi żółto-niebieskiego kwiecia, którego zapach tłumi wszechobecny aromat witalnego zielska porastającego przydrożne rowy. Zioła nie tylko pachną, można się nimi pożywić. Polecam białe kwiatki czegoś, co przypomina pokrzywę – pycha! Rozległe łąki porastają z rzadka liściaste zagajniki, z reguły dzikie, podmokłe i niedostępne, może dlatego prawie każdy z nich ma swoją kukułkę, tak więc kukanie i skowronkowe trele, to jedyne dźwięki, które akompaniują tej łąkowej ciszy. Nie muszę dodawać, że jazda na rowerze w takim otoczeniu jest przyjemna, zwłaszcza jak wiemy, że po jej zakończeniu skorzystamy z jacuzzi, basenu z wodą siarkową oraz masażu w pakiecie… Nam chyba najbardziej odpowiadała pora, kiedy mogliśmy zasiąść w kawiarni ze szklanką urquella, bo On smakuje najlepiej po rowerowym maratonie na dwadzieścia kilometrów…


Jola& Mietek S.