Mieczysław
Sobielga
Rower nie jest zbyt skomplikowaną
maszyną, stąd i jego naprawa nie powinna rozgrzewać mózgu do czerwoności.
Jednak ostatnie wizyty w kieleckich serwisach rowerowych skłaniają do
przygnębiającej refleksji: naprawiać ze zrozumieniem już się nikomu nie chce. Istotą
współczesnego serwisu jest odkręcanie starych modułów i przykręcanie
nowych.
Znakiem
tego czasu są moje perypetie z naprawą roweru:
Serwis
1
-
chciałbym wymienić korbę STX RC w tym oto rowerze na korbę tego samego typu,
którą tu przyniosłem oraz łańcuch i kasetę - proszę w serwisie rowerowym.
-
nie mogę tego zrobić, bo ma pan siedmirzędową kasetę, która nie będzie
współdziałała z manetką o dziewięciu przełożeniach zamontowaną w pańskim
rowerze.
-
dotychczas jeździłem na identycznym napędzie i nie było żadnych problemów – tłumaczę.
-
mówię panu przecież, że to od sasa do lasa i nie zadziała.
-
zatem, co pan proponuje ? –
pytam.
-
wymianę manetki na taką o siedmiu zakresach lub wymianę koła z kasetą
dziewięciorzędową.
-
to jest propozycja nieracjonalna, ponieważ niepotrzebna – odpowiadam.
-
ja się tym zajmuję od lat i wiem , że to nie będzie funkcjonować.
-
moje doświadczenie na pewno ustępuje pańskiemu, lecz w tym przypadku jest
cenniejsze, bo to ja, a nie pan użytkowałem ten napęd od kilku sezonów i zawsze
funkcjonował bez zarzutów –
tłumaczę uparcie.
-
ja swoje, a pan swoje
- ucina rozmowę serwisant.
Serwis
2
-
moja prośba jw.
-
proszę pana – ta korba to jakieś starocie – dawno wyszła z użycia.
-
chyba nie tak dawno wyszła, skoro przed chwilą na niej przyjechałem – ripostuję.
-
teraz wszystko idzie do przodu, szkoda się w to bawić.
-
tak szybko „idzie”, że gubi po drodze jakość, a to jest korba dobrej średniej
klasy – notabene korba w tym rowerze przejechała Iran oraz dwa kraje Azji
Środkowej! Dlatego chcę wymienić na taką samą - wprawdzie używaną, lecz w
dobrym stanie
- nie daję za wygraną.
-
mówię panu – szkoda się w to bawić.
Zamiast używanej, w podobnej cenie założę panu nową korbę.
-
proszę uważnie porównać pańską i moją – widzi pan różnicę ? – pytam z nadzieją, że mój rozmówca
uaktywni choćby dwa neurony...
-
widzę - pańska jest stara, a moja nowa…
No
cóż - ręce opadają...tak nisko, że paznokcie można piłować o asfalt...
Serwis
3
Postanowiłem
zmienić taktykę:
-
nie posiadam ściągacza do korby, dlatego proszę zmienić korbę, założyć nowy
łańcuch, kasetę i nic mi nie doradzać - czy może pan to zrobić ? – pytam.
-
mogę to zrobić, ale…
-
żadnego ale - pan to zrobi, ja zapłacę, wsiądę na rower i odjadę - odrzekłem tłumiąc irytację.
Tym
sposobem mój KTM wreszcie dostał nowe życie.
PS
Wspomniałem
o tej mojej „peregrynacji” po serwisach nastolatkowi z sąsiedztwa, który ciągle
coś grzebie przy swoim rowerze (o takich na forach rowerowych mówią
„druciarze”). Przyznaję, że jego uwagi mnie zadziwiły. Wie pan - STX to
świetna stal jeszcze z czasów, gdy osprzęt robili Japończycy. Nawet się
zastanawiałem, czy by nie można było przerobić ostrzałki pił tarczowych do
regeneracji zajechanych zębatek. Niestety nie mam takiej, dlatego swoją deorkę
podrasowałem na szlifierce. Jak panu ta stara korba nie jest potrzebna to ją
wezmę, może jeszcze coś z niej wycisnę”.
To
pokrzepiające, że w rowerowym świecie są jeszcze tacy, co używają głowy. Jeśli
mój sąsiad trafi na politechnikę, będzie z pewnością primus inter pares, a po dyplomie kreatywnym inżynierem. O ile go
nie pochłonie „modułowa cywilizacja”.