Wtajemniczeni
wiedzą, że udana wycieczka rowerowa, to wynik talentów prowadzącego oraz
koncyliacyjnego ducha w grupie. Właśnie takimi umiejętnościami wykazali się
uczestnicy pierwszej rowerowej niedzieli sierpnia 2018.
Wycieczkę prowadził kol. Sławek Komorowicz. Ruszyliśmy w
zwartym wachlarzowym szyku w kierunku południowym, biorąc potężną czarną chmurę
z prawej. Była niejaka szansa, aby przed nią uciec, kierując się na SE. Ku
naszemu zdziwieniu prowadzący wykonał zwrot strategiczny i skierował peleton
wprost w oko cyklonu. Decyzja zasiała w niektórych z nas – ludziach małej wiary
- ziarno zwątpienia w zdolności przywódcze szefa. Jednak przyznać trzeba, że
był to manewr godny generała Mannerheima. W ostatniej minucie przed deszczem
dotarliśmy bowiem do obszernego schronienia przy sklepie, gdzieś między Kowalą,
a Nowinami. Pod dachem organkowa muzyka, tańce i śpiewy miejscowych bywalców.
Zabawa przednia, zwłaszcza, że uczestnicy już byli po wstępnej stabilizacji
błędnika, dzięki czemu wszystko było w rytmie i spontanicznie. Zostaliśmy tam
jakiś czas nie tylko ze względu na ulewę… Później w pełnym słońcu centurion
Komorowicz, wszak jeździ na centurionie, wziął namiar na Białogon i poprowadził
minicenturię na wyśmienitą kawę do miejscowej Stajni. Przejechaliśmy niespełna
kilkadziesiąt kilometrów, ale wrażeń było za tysiąc…
a wszystko to przeżył i opisał - Mieczysław Sobielga