Sobotni poranek powitał nas słońcem i ciepłem, więc bez zbędnych opóźnień wyruszyliśmy kontynuować plan Andrzeja, który jak zwykle okazał się bardzo ambitny. Wąwóz Dule i Jaskinia Zbójecka umiejscowione w samym Łagowie poszły na pierwszy plan. Łukowaty przebieg wąwozu z licznymi blokami wapiennymi i nierównym dnem doprowadził nas do najdłuższej w regionie świętokrzyskim, bo mającej około 200 metrów Jaskini Zbójeckiej. Ta zbudowana ze skał wapiennych jednootworowa jaskinia kryje w sobie rzadko spotykany w Polsce zespół fauny. Próbowaliśmy dostrzec kryjące się w ciemnościach takie "rzadkości natury" jak: pająk-Porrohomma eregie, chrząszcz-Cholera agilis, owad bezskrzydłowy-Arrohopalites pymagers albo trzy gatunki nietoperzy (nocek rudy, nocek duży, podkowiec mały), ale niestety nikt z nas nie miał szczęścia. Kolejna część wycieczki była pod hasłem "Antropogeniczne przekształcenia krajobrazu w rejonie Łagowa" i prowadziła przez osiem kopalni dolomitu na terenie zwiedzanej gminy. Nikt (poza Andrzejem) nie miał wyobrażenia o zmieniającym się wokół Łagowa krajobrazie, do którego przyczyniają się ludzie. Z tej trudnej lekcji mieliśmy zapamiętać chociaż jedną nazwę geologiczną, czyli powtarzane często na wycieczkach prowadzonych przez Andrzeja określenie: obniżenie deflacyjne.Naładowani taką wiedzą rozpoczęliśmy trzecią część wycieczki- historyczną. Po krótkim odpoczynku w Iwaniskach pojechaliśmy szlakiem rowerowym do Ujazdu i naszego kolejnego celu jakim był Zamek Krzysztopór. Oczywiście wcześniej mieliśmy małą nieprzewidzianą przygodę, bo zmuszeni byliśmy przeprowadzić rowery przez rzekę Koprzywniankę, ale nikt nie stchórzył i każdy poddał się siłom natury.
Droga na bazę wiodła piękną doliną Łagowicy. Jadąc spokojnym tempem mogliśmy dokładnie przyjrzeć się kolorom jesieni i szukać barw, dzięki którym planujemy corocznie wyjazdy klubowe pod hasłem ZŁOTE LIŚCIE.
Wieczorem przy muzyce i ognisku wspominaliśmy mile spędzony dzień. Każdy opowiadał ciekawe historie ....... nie tylko z "życia klubu" a każda opowieść zakończona była gromkim śmiechem słuchających.
Niestety co dobre szybko się kończy i w niedzielę musieliśmy ruszyć w drogę powrotną. I znowu rozpoczęliśmy mocnym podjazdem pod Sędek i Bardo oraz ostrym zjazdem do Rembowa. Dla uprzyjemnienia drogi powrotnej często zatrzymywaliśmy się, by podziwiać góry świętokrzyskie.
Trasa naszego powrotu przebiegała bardzo sprawnie i dlatego w Rakowie postanowiliśmy troszkę zmienić plan powrotu i wstąpić do miasta liczącego teraz 80 mieszkańców, które założył około 1569 r Jan Sieniawski. Chodziło oczywiście o Dębno, które niestety w sąsiedztwie Rakowa nie miało szans się rozwijać.
Jego mieszkańcy zasłynęli z produkcji sit i przetaków, ale każdy mieszkaniec świętokrzyskiego kojarzy Dębno z faktem zamieszkiwania tam braci polskich Arian.
Kierownik wyprawy ostatnią opowieścią o układzie urbanistycznym (kwadratowym rynku) i zbudowanej w II połowie XVIII w. kapliczce poświęconej Świętej Tekli zakończył swoją społeczna pracę na rzecz klubu "Kigari". Jeszcze tylko mały przystanek na mostku, gdzie na Czarnej Staszowskiej podziwialiśmy misterną pracę bobrów i "wbiliśmy się" w trasę rowerową green velo, którą już spokojnie jechaliśmy w kierunku Kielc.
Oczywiście zapraszamy do zakładki FOTO
A to koncert muzyki na puszcze piwa w wykonaniu Krzysia.....pograł, pograł i puszkę z piwem do sakwy schował!



