W kolejnym miejscu pamięci trudno
uniknąć patosu, wzruszenia czy wreszcie pogardy wobec niemieckich barbarzyńców.
Właśnie takie doznania nam towarzyszyły nad symboliczną mogiłą w miejscu
tragicznej bohaterskiej śmierci Wojciecha Szczepaniaka. Jego heroiczna postawa
wypełnia bez reszty definicję bohatera. Ten wątły, nastoletni chłopiec, harcerz
okupacyjnych Szarych Szeregów, pracujący ponad siły żeby utrzymać siebie oraz
matkę po śmierci ojca, angażował się również w działalność konspiracyjną.
Szóstego sierpnia 1944r. został schwytany przez Niemców w trakcie przewożenia
meldunku. Katowany nieludzko, uratował życie wielu, oświadczając w karcerze
zrozpaczonej matce: „mamusiu,
powiedzieli mi, że jeżeli wydam swoich, albo będę konfidentem, to zaraz mnie wypuszczą, ale ja
odmówiłem i oświadczyłem, że nigdy tego nie zrobię”. Słowa tego chłopca
dedykuję tym, dla których słowo „bohater” jest passe, a pojęciu „patriotyzm”
przypisują jakieś trywialne, infantylne desygnaty…
W refleksyjnych nastrojach udaliśmy się
na Brusznię - miejsce spotkań powstańców styczniowych, a później harcerzy
przedwojennej, wojennej oraz powojennej Polski.
Przeżycia w
takie szczególne dni jak TEN, są swoistym katharsis, ponieważ są szczere i
przeżywane wspólnie, a to nie taka częsta wartość we współczesnym świecie,
gdzie często zakładamy nie tylko antysmogowe maski...
Zdjęcia (Renata Tomczak) z wycieczki w galerii FOTO