Od pewnego
czasu, a może i wcześniej, pojęcie KIGARI jest bardziej stanem umysłu,
synonimem tradycji czy wspólnoty ludzi, niż sformalizowaną strukturą.
KIGARI koduje bowiem wspólne przeżycia,
a także szacunek dla tych, którzy sprawiali
i sprawiają, że jest nie tylko zbitką sześciu liter.Tak rozumianego
KIGARI “zawiesić czy odwiesić” nie sposób, ponieważ to wszystko co łączy
kigarowską wspólnotę, ma się dobrze. I nnymi słowy, używając geologicznej
terminologii Andrzeja Wągrowskiego, lepiszcze dostatecznie mocno spaja okruchy
skalne, czyli rowerzystów.
Andrzej, który prowadził omawianą wycieczkę, jednak tym razem
skoncentrował się na walorach krajobrazowych. Każdy potrafi docenić miejsce, z którego widać aż po mgiełkę
odległego horyzontu. A w naszym przypadku to ponad 300 stopni, zielonej
panoramy, z pasmem Łysogór oraz Zamkiem chęcińskim w rolach głównych. Czerwiec jednak nie byłby sobą, gdyby nie
zwrócił naszej uwagi na grochodrzewy lub, jak kto woli, robinie akacjowe. To
drzewa wyjątkowe, bo w spektakularny sposób zaznaczają swoją obecność - kwitną równie wspaniale jak pachną, a do tego
brzęczą. Już niedługo będziemy podziwiać lipy, które takoż pięknie pachną jak
brzęczą, tylko kwitną jakoś nieśmiało. Myślę, że ten dendrologiczno -
filozoficzny spór “o wyższości robinii nad lipą” będziemy rozstrzygać na
następnej wycieczce.